Święta, święta i po świętach … Nasze naprawdę były do bani bo krótko przed wyjazdem do teściów dowiedzieliśmy się, że córka ma pozytywny szybki test i groziło nam zostanie w kwarantannie czyli nici z wyjazdu.
Na szczęście PCR był negatywny. Niestety w międzyczasie przeziębiliśmy się i musieliśmy sie nieco wykurować żeby 5 godzinną drogę w ogóle przejechać. Ruszyliśmy a w połowie drogi się dowiedzieliśmy, że teść ma pozytywny wynik na koronę … Zdecydowaliśmy się jechać dalej i przenocować cała czwórką, no piątką bo z psem, u brata męża, który niedaleko mieszkał. Niestety w Wielką Sobotę późnym wieczorem PCR był też pozytywny więc niestety nie zobaczyliśmy się z teściami na śniadaniu wielkanocnym. Brat męża wyjeżdżał w Poniedziałek Wielkanocny wcześnie rano na urlop więc we wtorek wróciliśmy do domu. Potrenowaliśmy tenisa bo syn miał mieć dzisiaj turniej tenisowy (niestety też go odwołano dzień przed …) no a ja dodatkowo poszłam znowu szukać.
Udało mi się pozyskać nowe pole, świeżo przeorane ale wejść na nie mogłam tylko w tym tygodniu. Ledwo weszłam na pole, detektor wykrył zapinkę do spodni. Później trafiały się monety, lepiej lub gorzej zachowane, guziki, plomba a na koniec tradycyjnie medalik ze świętym. Prawdopodobnie znalazłam też srebrny pierścionek ale nie jestem pewna, wydawał się być zrobiony z bardzo cieniutkiego materiału.